Zdjęcie: AP Photo/Sergey Grits
Ten wpis poświęcam krajowi, który, pomimo swojej niezbyt chlubnej opinii wśród Europejczyków, zrobił na mnie spore wrażenie. Na Białoruś wybrałam się latem 2011 roku dzięki namowom mojej koleżanki ze studiów, dziś serdecznej przyjaciółki - Anny Kuleszewicz. Jako początkujący wschodoznawca nie za bardzo wiedziałam czego się spodziewać po przekroczeniu przejścia granicznego Bobrowniki-Bierestowica. Między Bogiem a prawdą do wybrania się do Korei Północnej Europy (tak na wieść o mojej wyprawie nazywali ten kraj moi znajomi) skłoniły mnie dwa czynniki: ciekawość oraz cena wyjazdu (tygodniowy wypad z noclegiem w państwowym hotelu - ok. 600 złotych).
Nigdy nie podejrzewałabym, że Białoruś zrobi na mnie tak pozytywne wrażenie. Oczywiście wszelkie historie dotyczące przejawów reżimu Łukaszenki w życiu codziennym tylko nadawały pikanterii całej wyprawie, nie mniej jednak były to najlepsze wczasy pod gruszą jakie kiedykolwiek zdarzyło mi się mieć. Dzięki znajomościom Anny miałam okazję nie tylko pozwiedzać białoruskie miasta, ale doświadczyć spokoju życia na wsi, spróbować regionalnych potraw i przede wszystkim poznać serdecznych i bardzo gościnnych ludzi. Mimo ówcześnie bardzo podstawowej znajomości języka rosyjskiego nie krępowałam się by wdać się z nimi w dyskusję, nie denerwowali się również gdy wypytywałam o życie w reżimie. Zobacz - wskazał na swój dom, ogród i pole jeden z Białorusinów - mam gdzie mieszkać, mam własne owoce i warzywa, własny inwentarz. Czasem pojadę do sklepu po chleb, choć i zdarza się, że nawet nie, bo żona upiecze. Mam pracę niedaleko stąd. Póki żadna siła nie ruszy tego co mam, nie mam powodu żeby narzekać na władzę. W tym momencie pojęłam jak bardzo mentalnie różnią się od siebie Białorusini oraz Ukraińcy, którzy bezpodstawnie są wrzucani etnicznie do jednego worka.
Przy tworzeniu tego wpisu postanowiłam, że oddam go w ręce fachowca, by w kilku krótkich słowach przybliżył Ci Białoruś. Mam nadzieję, że poniższy artykuł zachęci Cię do wybrania się w tamte strony :).
PS W tym wpisie użyłam ogólnodostępnych zdjęć ze względu na problemy z dyskiem, na którym mam zdjęcia z mojej wyprawy. Obiecuję, że w niedalekim czasie pojawią się na blogu.
Niestety dobrego piaru w
Polsce Białoruś nie ma. Jeżeli już jest mowa o Białorusi to zazwyczaj wszystko
i tak obija się o stereotypowy kontekst „ostatniej dyktatury Europy”. Do tego
krążące liczne, mrożące krew w żyłach historie, zazwyczaj opowiadane przez
tych, co na Białorusi nigdy nie byli, ba! Nawet nie próbowali być. Wiele razy
słyszałam Nie jedź na Białoruś, bo Cię od razu zamkną!. A gdy mówię, że już
osiem razy tam jechałam i nawet bez problemów wyjechałam – to nie dowierzają.
Łukaszenka rządzi
Białorusią od 1996 r. i raczej się nie zapowiada, by przestał. Oczywiście, ma
on w kraju władzę totalną, jednak reżimowi na Białorusi daleko do Korei
Północnej.
Większość Białorusinów, o ile nie angażuje się zbytnio w działania
opozycyjne, żyje sobie normalnie i spokojnie. Mają telefony, Internet, mogą bez
przeszkód wyjeżdżać sobie na zagraniczne wakacje.
Co ciekawe, gdyby zrobić
na Białorusi w pełni wolne wybory to zapewne wygrałby w nich… Aleksandr
Łukaszenka. Tak, posiada on na tyle solidną pozycję i poparcie (zwłaszcza u przedstawicieli starszego pokolenia, mających dostęp jedynie do propagandowych
państwowych mediów). Poza tym, biorąc pod uwagę obecną sytuację geopolityczną,
Łukaszenka bardzo ładnie i skutecznie lawiruje pomiędzy Rosją, Ukrainą, a UE i
wciąż udaje mu się trzymać kraj w kupie.
Co powinno interesować
przeciętnego turystę na Białorusi? Wszystko, co może interesować stereotypowego
turystę. Kochani, dopóki formalności wizowe są dopełnione, a Wy zwyczajnie
sobie Białoruś zwiedzacie, nie łamiecie przepisów… jesteście doprawdy mile
widzianymi gośćmi.
No właśnie – co jest na
Białorusi? Jest bardzo dużo rzeczy i to naprawdę ciekawych. W Zachodniej części
kraju zachowało się najwięcej zabytków. Ciekawostki można znaleźć i w miastach,
i na kompletnie malutkich wioskach. Pod względem miast – przoduje Grodno.
Urokliwie położone nad Niemnem, zasobne w piękne Kościoły (chociażby katedra),
cerkwie (cerkiew Borysa i Gleba) i synagogę. Na pewno warto by wybrać się
również do Nowogródka (ruiny zamku Mendoga, kościół farny, muzeum Mickiewicza),
Nieświeża (przepiękny, odrestaurowany pałac Radziwiłłów), Mira, Brześci.
Smaczki porozpościerane na wioskach i bezdrożach można by wymieniać bardzo
długo. Poza zabytkami kościelno-cerkiewnymi znajdziemy wiele pozostałości z
czasów dawniejszych – i tych odremontowanych (pałac Sapiehów w Różanie czy
Muzeum Tadeusz Kościuszki) po te jeszcze (i niestety) opuszczone i zapomniane
(jak na przykład altana Maryli i zarośnięte fundamenty pałacu Wereszczaków w
Tuhanowiczach). We wschodniej części kraju warto na pewno zahaczyć o Mińsk,
Połock, Witebsk, Homel.
Prócz (czasami naprawdę
imponujących) zabytków Białoruś bogata jest w piękne krajobrazy i niczym nie
skażoną naturę. Bogata jest też w naprawdę smaczną kuchnię (z ziemniakami na
pierwszym planie!) i naprawdę serdecznych ludzi.
Nie należy się bać
białoruskiej żywności – wręcz przeciwnie, wcinać ile wlezie. Większość
białoruskich produktów produkuje się w sposób naturalny, bez chemii – i to
czuć. Ja uwielbiam białoruski ciemny chleb i Kwas chlebowy Lidskij. Mamy
szeroki wybór piw (mój faworyt to Lidskoje Premium) oraz nalewek i wódek. Wódek
jest cała masa i Białorusini są mistrzami w wymyślaniu kreatywnych nazw.
Białoruska wódka jest również znacznie wyższej jakości niż wódka rosyjska.
Grodno z lotu ptaka.
Źrodło: bit.ly/1QjH8c6
Wnętrze Cerkwii pw. Św. Borysa i Gleba w Grodnie.
Źródło: bit.ly/1SRkxEG
Cud nowoczesnej archotektury (2006r.) - Biblioteka Narodowa w Mińsku. Można dać się zaskoczyć ;).
Źródło: bit.ly/1PPvoZB
Pałac Radziwiłłów w Nieświeżu. Foto: Wikipedia/CC/Павел Петро
Pałac Sapiehów w Różanie.
Źródło: bit.ly/1SRkxEG
W jakim kraju czułam się
najbezpieczniej? Tak, na Białorusi. Bo jest to kraj bezpieczny. Większość
przestępstw i aktów przemocy dzieje się w czterech ścianach domów, nie na
ulicach. Kary bywają srogie, milicja jest wszędzie – a rodzice nie boją się,
gdy latem ich nastoletnie pociechy biegają po mieście w środku nocy. Pomimo
doskonałych dróg, na Białorusi nikt nie łamie przepisów ruchu drogowego a piesi
są zawsze przez kierowców przepuszczani na przejściach.
Wizy wjazdowe na pewno
nie zachęcają i nie ułatwiają odwiedzin Białorusi, ale można zagryźć zęby i
przebrnąć przez te procedury. Istnieje wiele biur pośredniczących w załatwianiu
wiz, ale bez problemu można to zrobić także samemu. Najłatwiejszy sposób to
załatwienie sobie rezerwacji w danym hotelu, który przesyła nam potwierdzenie.
Potwierdzenie dołączamy do wniosku wizowego (dostępny przez Internet) i
zawozimy do konsulatu wraz z paszportem. Koszt wizy to 25 euro + około 30-40zł
obowiązkowe ubezpieczenie, paszport zazwyczaj odbiera się po 7 dniach. Można
również aplikować o wizę ekspresową, co jest odpowiednio droższe.
Konsulaty Republiki
Białoruś znajduję się w Warszawie, Gdańsku, Białymstoku, Białej Podlaskiej.
Na Białoruś można wjechać
samochodem (należy tylko wnikliwie dopilnować papierkologii!), trzeba się
jednak liczyć z kolejkami na granicy. Najlepiej wjeżdżać na Białoruś w środku
tygodnia wcześnie rano, choć i tak można stać w kolejce kilka godzin. Można
także jechać pociągiem (dojeżdża się do Grodna lub Brześcia), jest kilka
autobusów kursowych jeżdżących między Białymstokiem a miastami na Białorusi
(Grodno, Wołkowysk, Baranowicze).
Białorusini, przez wiele
lat w większości nieświadomi swojej historii powoli odkrywają ją na nowo, wraz
ze swoją tożsamością. Możemy wybrać się na Białoruś i dokonać przepięknej
rzeczy – zacząć odkrywać Białoruś razem z jej mieszkańcami. A jak zaczniemy ją
odkrywać to sami się zdziwimy jak byliśmy nieświadomi – nieświadomi tego, jak
bardzo historycznie jesteśmy z Białorusią związani i jak bardzo nasza historia
jest ich historią, a ich historia – naszą.